Pobierz
najnowszy numer

Newsletter

Zapisz się do naszego Newslettera, aby otrzymywać informacje o nowościach z branży!

Jesteś tutaj

Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych w praktyce

Printer Friendly and PDF

lead.jpgZgodnie z uwarunkowaniami prawnymi obowiązującymi na terytorium Polski wszelkie obiekty, w których organizowane są imprezy określane jako masowe, muszą spełniać pewne wymagania formalne, precyzowane przez „Rozporządzenie w sprawie sposobu utrwalania przebiegu imprez masowych oraz minimalnych wymagań technicznych dla urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk” z dnia 28 października 2004 r. Rozporządzenie jest datowane na rok 2004, ale opiera się na art. 15 ust. 8 „Ustawy z dnia 22 sierpnia 1997 r. o bezpieczeństwie imprez masowych”. Innymi słowy stan techniki, który decydował o treści rozporządzenia, odnosi się do produktów mających obecnie minimum 11 lat. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak w tym czasie zmieniła się technologia wszystkiego, co jest związane z elektroniką, a z systemami telewizji dozorowej w szczególności.

Dość namacalnym przykładem ilustrującym tę sytuację jest wymóg, by obserwowany obiekt zajmował pewien procent wysokości kadru telewizyjnego. Jak ma się to do możliwości stosowania kamer megapikselowych? Czy nadal w celach identyfi kacyjnych sylwetka ludzka powinna być ujmowana w tak zwanym planie amerykańskim, czyli od czubka głowy do połowy nóg? Jeśli utrzymamy ten wymóg w mocy, na obrazie z kamery megapikselowej będzie można zobaczyć nie tylko, jak wygląda identyfi kowana osoba, ale także to, jak układają się najcieńsze sploty wełny w jej swetrze, a chyba nie o to chodzi służbom ochrony.

Innym problemem jest dobór sprzętu dopuszczonego do użytku w systemach monitoringu imprez masowych. Jak stwierdzić zgodność parametrów nowoczesnej kamery cyfrowej z wymaganiami rozporządzenia, gdy określa ono rozdzielczość obrazu w liniach telewizyjnych, czyli zgodnie z metodą typową dla standardu telewizji analogowej? Dla większości kamer cyfrowych taki parametr w ogóle nie jest specyfi kowany, niektórzy producenci podają jedynie wyrażoną w liniach telewizyjnych rozdzielczość odnoszącą się do wyjścia analogowego, stosowanego wyłącznie do celów serwisowych, która przeważnie jest niższa od faktycznej rozdzielczości danej kamery. Jest to szczególnie widoczne w przypadku kamer megapikselowych, gdzie ta dysproporcja jest naprawdę duża.
W praktyce spotyka się przypadki, w których fi rmy instalujące systemy monitoringu wizyjnego muszą przedstawiać zaświadczenia, z których wynika, że obrazy pochodzące z oferowanych kamer cyfrowych zapewniają rozdzielczość obrazu lepszą niż 400 linii telewizyjnych. By takie zaświadczenie było wiarygodne, musi ono pochodzić od producenta, a ten nie jest skłonny do podpisywania jakichkolwiek ofi cjalnych dokumentów, proponując w zamian karty katalogowe swoich wyrobów. Kart katalogowych, w których nie ma informacji na temat rozdzielczości wyrażonej w liniach telewizyjnych, nie honoruje komisja przetargowa i koło się zamyka. Jednakże prawdziwe problemy pojawiają się przy próbie spełnienia wymagań dotyczących rejestracji dźwięku, określonych w paragrafie 7 rozporządzenia:

  1. „Utrwalony dźwięk powinien umożliwić identyfi kację haseł, okrzyków i zachowań uczestników imprezy masowej w określonych strefach obiektu lub terenu, na którym odbywa się impreza masowa.
  2. Urządzenia rejestrujące dźwięk powinny zapewniać możliwość rejestracji sygnału akustycznego w paśmie częstotliwości od 300 Hz do 6000 Hz przy minimalnej dynamice 50 dB”.

Jeśli chciałoby się poważnie potraktować to, co wynika z punktu pierwszego, należałoby zbierać informację dźwiękową z obszaru obserwowanego przez kamery, odległego od miejsca ich instalacji nierzadko o pojedyncze setki metrów, tymczasem większość projektantów umieszcza mikrofony na tych samych wysięgnikach, na których mocowane są kamery. Są to przeważnie mikrofony o charakterystyce dookolnej, reagujące na dźwięki pochodzące z ich najbliższego otoczenia. Ma to sens tylko dlatego, że spełnia wymogi rozporządzenia, poza tym nie służy do niczego innego.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Można stosować mikrofony kierunkowe, obracające się wraz z kamerami, ale jest to możliwe wyłącznie w przypadku użycia klasycznych głowic PTZ, poza tym wiąże się ze znacznymi kosztami. Można rozmieścić mikrofony w punktach objętych dozorem wizyjnym, ale trzeba dysponować odpowiednim sprzętem i oprogramowaniem, tymczasem w większości już istniejących i niestety także nowo projektowanych instalacji stosuje się najtańsze i najprostsze rozwiązania analogowe rodem z czasów, gdy jedyną legalną imprezą masową mógł być tylko pochód pierwszomajowy. Jak na ironię, opinia osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo imprez masowych, dotycząca przydatności zapisu dźwięku do celów dowodowych, jest łagodnie mówiąc krytyczna, tymczasem przymus realizacji wymogów rozporządzenia pociąga za sobą znaczne komplikacje, rzutujące na budowę całego systemu, nie tylko jego części fonicznej.

W większości krajów Europy wymóg taki w ogóle nie istnieje. W związku z tym systemy monitoringu są znacznie prostsze w konstrukcji, a także tańsze i łatwiejsze do optymalizacji. Trudno polemizować z treścią obowiązującego rozporządzenia, wymogi prawne muszą być uszanowane, jednakże nie wiadomo, kto i dlaczego zadecydował, by jako górną częstotliwość graniczną toru fonicznego przyjęto akurat 6 kHz. Jedno jest pewne – wymagań tych nie spełniają urządzenia wykorzystujące modulację G.711 z algorytmem A-law, w których parametr ten jest równy 4 kHz. Poprawa jakości dźwięku wynikająca z podwyższenia częstotliwości granicznej o mniej niż oktawę jest niewielka, ale konsekwencje praktyczne są bardzo poważne.

Różni producenci różnie radzą sobie z tym problemem. W przypadku kamer firmy Sony, fabrycznie wyposażonych w dwukierunkowy, cyfrowy kanał transmisji dźwięku, wykorzystywany jest kodek G.711 nie spełniający wymogów rozporządzenia. W związku z tym firma Sony zdecydowała się na zastosowanie zewnętrznych serwerów dźwiękowych, będących niezależnymi hostami, rozpoznawanymi w sieci na podstawie własnych adresów IP. Strumień danych generowanych przez te serwery integruje się z danymi wizyjnymi pochodzącymi z kamer na poziomie oprogramowania Sony Real Shot Manager, zachowując przy tym pełną synchronizację czasową. W ten sposób całość tworzy spójny logicznie system monitoringu, który spełnia wymagania rozporządzenia. W przypadku wykorzystania materiałów archiwalnych do celów dowodowych nie jest konieczne posiadanie licencji na pakiet Sony Real Shot Manager – wystarczy posłużyć się prostym, darmowym odtwarzaczem Ipela Media File Player o niskich wymaganiach sprzętowych, dostępnym na stronach WWW dystrybutorów sprzętu firmy Sony.

Istotną zaletą takiego rozwiązania jest brak wstępnego przyporządkowania strumieni fonicznych i wizyjnych, co w praktyce oznacza możliwość odsłuchu dźwięków pochodzących z dowolnych obszarów obiektu i powiązanie ich z obrazami faktycznie obserwowanymi przez kamery. Ma to szczególnie istotne znaczenie dla spójności zapisywanego materiału, jeśli weźmie się pod uwagę masowe stosowanie głowic obrotowych i obiektywów długoogniskowych. Poza tym wzajemne przyporządkowanie obrazu i dźwięku może być realizowane zarówno na bieżąco, w czasie trwania imprezy, jak i później, po jej zakończeniu, na materiale pochodzącym z rejestracji, co jest szczególnie dogodną cechą, gdyż wielokrotnie, w trakcie trwania zajść o charakterze chuligańskim, nie ma czasu na analizowanie, które fragmenty zapisu okażą się później istotne, a które zbędne.

Innym przykładem prób sprostania wymogom rozporządzenia może być działalność firmy, która do niedawna wykorzystywała w swoich systemach monitoringu imprez masowych pewien typ serwerów wizyjnych. Serwery te, poza swoją podstawową funkcją przetwarzania analogowych sygnałów wizyjnych w strumienie danych cyfrowych, kodowały także sygnały foniczne. Było to typowe rozwiązanie techniczne, stosowane w hybrydowych systemach monitoringu, którymi od wielu lat dysponowała ta firma. Kodowanie dźwięku odbywało się z zachowaniem wysokiej jakości, odpowiadającej kompresji MPEG-2 stosowanej przy produkcji komercyjnych płyt DVD. Określenie „do niedawna” dobrze oddaje sytuację, gdyż produkcja tego typu serwerów została wstrzymana i dotychczasowa koncepcja budowy systemów monitoringu nie mogła być dalej powielana. Od pewnego czasu żadne inne urządzenia sieciowe dostępne w ofercie tej firmy nie są w stanie kodować dźwięku z jakością wymaganą przez rozporządzenie, żadne za wyjątkiem jednego typu rejestratora…

I tu pojawiają się kolejne komplikacje. Wspomniany wyżej rejestrator jest urządzeniem przeznaczonym do pracy w popularnych niegdyś systemach hybrydowych i jako taki posiada pewną liczbę wejść analogowych, które mogą być wykorzystane zarówno do wprowadzania sygnałów wizyjnych, jak i fonicznych. Aby do tego rejestratora wprowadzić jakikolwiek sygnał foniczny, konieczne jest jego bezpośrednie powiązanie z analogowym sygnałem wizyjnym, co z kolei zmusza do stosowania analogowych kamer telewizyjnych. Wprowadzenie strumienia danych fonicznych metodą cyfrową nie jest w ogóle możliwe.

Tak więc, w chwili obecnej, chcąc zastosować urządzenia tej niewymienionej z nazwy firmy i jednocześnie spełnić wymagania rozporządzenia, trzeba użyć tylu kamer analogowych, ile mikrofonów chce się podłączyć do rejestratora. Analogowe sygnały foniczne muszą być transmitowane metodami kablowymi na długich odcinkach, co będzie wiązać się z pogorszeniem stosunku sygnału do szumu, a rozporządzenie jednoznacznie określa ten parametr jako minimum 50 dB.

Z formalnego punktu widzenia takie rozwiązanie spełnia wymagania rozporządzenia, jednakże, biorąc pod uwagę zaznaczone na wstępie tego artykułu jedenastoletnie opóźnienie w pracach legislacyjnych, nie bardzo jest się czym chwalić. Z punktu widzenia inwestora, czyli na przykład klubu sportowego będącego administratorem stadionu, rozwiązanie takie pozwala na szybkie rozpoczęcie organizacji rozgrywek, jednakże w perspektywie zaledwie kilku lat oznacza także konieczność gruntownej modernizacji systemu. Modernizacja pociągnie za sobą bardzo znaczne koszty, gdyż wszystkie urządzenia analogowe i hybrydowe powędrują do śmietnika i będą musiały być zastąpione sprzętem współczesnym, a to oznacza w przybliżeniu 50% wartości całej inwestycji. Jak na ironię, w części opisowej projektów spotyka się stwierdzenia w stylu „(...) gdy na rynku pojawią się odpowiednie urządzenia, możliwa będzie wymiana dotychczas zastosowanych na nowe (...)”, co oznacza, że sami projektanci już teraz zdają sobie sprawę z wadliwości proponowanych rozwiązań.

Ponadto w cytowanym stwierdzeniu tkwi fałsz, gdyż odpowiednie urządzenia już istnieją i są dostępne na rynku, tylko trzeba chcieć ich użyć, a nie trzymać się utartych, „wypróbowanych” rozwiązań, które faktycznie są realizowane po raz pierwszy i jedyny, z braku możliwości dalszego powielania tych faktycznie wypróbowanych. No cóż, wszystko jest w porządku, bo wymagania rozporządzenia są spełnione, tyle że większość inwestorów nie do końca zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego typu działań.

Tak więc rozporządzenie, które miało normalizować sytuację i zmuszać zarówno projektantów, jak i inwestorów do stosowania skutecznych rozwiązań technicznych, obraca się przeciwko nim, zmuszając do realizacji absurdalnych nakazów i jednocześnie skutecznie eliminując z rynku wszelkie nowatorskie pomysły. Jedyne, co pozostaje, to nadzieja, że zapowiadana od jakiegoś czasu nowelizacja rozporządzenia wyeliminuje te nonsensy i nie zastąpi ich nowymi.

Andrzej Walczyk

Zabezpieczenia 1/2009

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów bez zgody redakcji zabronione / Zasady użytkowania strony