Zanim przejdziemy do meritum sprawy, cofnijmy się w czasie o kilkadziesiąt lat i przypomnijmy sobie pierwsze centrale alarmowe Aplex z adresowalnymi liniami dozorowymi, jakie pojawiły się na polskim rynku w połowie lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Były to znane większości instalatorów produkty firmy Europlex. Pamiętam jak dziś moduły adresowe LEM, podłączane do wspólnej magistrali, które rozmieszczało się na terenie obiektu w puszkach instalacyjnych lub nawet wkładało do wnętrza czujek, przez co okablowanie całego systemu znacznie się upraszczało. Nie miało to jeszcze nic wspólnego ze współczesnymi sieciami IP, w których poszczególne hosty też mają swoje adresy, ale był to jakby pierwszy krok w tym kierunku.
Pamiętam także pewien szacowny obiekt, w którym była zainstalowana taka właśnie centrala, a ja miałem dokonywać okresowej konserwacji systemu alarmowego. Jakież było moje zdziwienie, gdy zajrzałem do szafy instalacyjnej i zobaczyłem wszystkie moduły LEM umieszczone w jednym miejscu, dosłownie obok siebie. Oczywiście w takiej sytuacji adresowalność systemu traciła jakikolwiek sens, zaś okablowanie czujek przybierało postać typowej gwiazdy. W miejsce nowoczesnej centrali z liniami adresowalnymi można było zastosować znacznie tańszy produkt o klasycznej konstrukcji, a efekt końcowy byłby prawdopodobnie lepszy, a już na pewno znacznie tańszy.
Minęło wiele lat, technologia systemów bezpieczeństwa zmieniła się diametralnie, lecz nawyki niektórych projektantów czy instalatorów jakby zatrzymały się w latach osiemdziesiątych zeszłego stulecia. W tym momencie należałoby wygłosić deklarację, typową dla filmów sensacyjnych, w stylu: „wszelkie podobieństwo do autentycznych osób, miejsc, wydarzeń jest przypadkowe...”, ale niestety tak nie jest. Projekt, o którym chcę napisać, istniał naprawdę i inwestor zupełnie serio rozpatrywał możliwość jego realizacji.
O cyfrowych systemach monitoringu wizyjnego napisano już wiele i przeważnie pochlebnie. Zwolennicy tego typu instalacji wytaczają zazwyczaj te same argumenty, to znaczy:
- argument ekonomiczny – przy dużej liczbie kamer system IP jest tańszy od analogowego,
- argument techniczny – rozległy system IP jest łatwiejszy w obsłudze, konserwacji, odporniejszy na zakłócenia, łatwiejszy do rozbudowy niż system analogowy.
Czy jednak w codziennej praktyce projektowej sytuacja wygląda równie dobrze? Oczywiście, że nie, nie ma rzeczy idealnych, sieciowe systemy monitoringu wizyjnego też mają swoje wady i ograniczenia.
Chyba najistotniejszym z nich jest problem odległości. Większość kamer stosowanych w sieciowych systemach monitoringu wizyjnego do transmisji danych wykorzystuje interfejsy Fast Ethernet 100 Base TX, przystosowane do kabli miedzianych kategorii 5. Niestety już sam ten standard wprowadza ograniczenia, przewidując, że długości poszczególnych odcinków kabli łączących elementy aktywne nie mogą przekraczać 100 m (konkretnie 90 m + dwa giętkie odcinki końcowe po 5 m).
Jak więc sobie radzić w sytuacji, gdy kamery są rozlokowane w punktach odległych od serwerowni o kilkaset metrów? Zastosować punkty regeneracji danych? Jest to dobra i tania metoda, ale gdzie umieścić elementy aktywne, jak je chronić przed deszczem i z czego je zasilać? Przejść na łącza światłowodowe? To wymaga zupełnie innego okablowania oraz zmusza do stosowania kosztownych konwerterów. Zastosować łącza radiowe? Nie można, bo topografia terenu na to nie pozwala. Czy są jakieś inne wyjścia z tej sytuacji?
wszem, na cytowanym przykładzie widać, że można sobie poradzić w jeszcze inny, aczkolwiek niekoniecznie prawidłowy sposób. Wyobraźmy sobie projekt sieciowego systemu monitoringu wizyjnego rozległych terenów otwartych bazujący na kamerach analogowych. Jak na razie nie ma w tym nic dziwnego, systemy hybrydowe są obecnie bardzo popularne, szczególnie w sytuacjach, gdy na terenie monitorowanych obiektów są już zainstalowane kamery, a chodzi jedynie o modernizację i unowocześnienie całej instalacji.
Jednakże w opisywanej sytuacji było inaczej. To miał być nowy system, budowany w obiekcie, który, jak to się mówi, „nie wyszedł jeszcze z ziemi”. Projektant stanął na wysokości zadania i zaproponował nowoczesny system sieciowy. Możliwe, że taki był wymóg inwestora, a on się tylko dostosował. Tak czy inaczej decyzja zapadła – to ma być system IP.
Idąc dalej tym śladem, projektant chciał ograniczyć koszty inwestycji i przewidział zastosowanie tanich kamer analogowych i serwerów wizyjnych z interfejsami Fast Ethernet 100Base-TX, podłączonych do przełączników sieciowych kablami kategorii 5. Wspomniane przełączniki miały być połączone za pośrednictwem interfejsów 1000Base-T w sieć szkieletową, zaś jeden z nich, wyposażony w kilka interfejsów Ethernet 10GBase-T, miał posłużyć do podłączenia sieciowych rejestratorów wizyjnych. Całości instalacji miały dopełniać „odwrotne” serwery wizyjne, zamieniające ramki ethernetowe na sygnały analogowe do sterowania klasycznych monitorów z wejściami wizyjnymi. Co prawda z dokumentacji nie wynikało, jak te serwery mają być połączone z siecią, ale na użytek tej publikacji załóżmy, że było to zrobione prawidłowo.
Z powyższego opisu nie wynikałoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wszystkie wymienione powyżej urządzenia sieciowe zostały zlokalizowane w jednej szafie instalacyjnej! Innymi słowy połączenia sieciowe zamknęły się na powierzchni dwóch metrów kwadratowych, zaś transmisja sygnałów wizyjnych na rozległym terenie zewnętrznym odbywać się miała analogowo, za pośrednictwem kabli koncentrycznych. Czy taka instalacja w ogóle ma sens? Czy nie lepiej było zrezygnować z urządzeń sieciowych i zastosować zwykłe rejestratory analogowe?
Z ekonomicznego punktu widzenia wszystko to razem nie ma żadnego sensu, koszt pojedynczego serwera wizyjnego o odpowiedniej klasie i jakości przewyższa kilkukrotnie koszt dobrej kamery analogowej, więc nie ma mowy o zaoszczędzeniu na tanich kamerach. Przetwarzanie sygnału z postaci analogowej na cyfrową i odwrotnie, z cyfrowej na analogową, odbywać się miało dwa razy – raz przy kamerach i ponownie przy monitorach. Jedynym celem tych operacji było zapewnienie możliwości zastosowania rejestratorów cyfrowych, ale wobec przyjęcia obłędnej koncepcji całego systemu, polegającej na doprowadzeniu wszystkich sygnałów wizyjnych do serwerowni, lepiej byłoby zrezygnować z użycia serwerów wizyjnych, a te same pieniądze wydać na dobrej klasy rejestratory analogowe. Z całą pewnością efekt końcowy byłby lepszy.
Przyjrzyjmy się uważniej jeszcze jednemu istotnemu aspektowi proponowanej topologii systemu monitoringu. Jak projektant poradził sobie z problemem odległości? Sygnały analogowe ze wszystkich kamer miały być doprowadzone do serwerowni przy użyciu... kabli koncentrycznych, identycznych jak stosowane w osiedlowych instalacjach telewizji kablowej. Prawdopodobnie projektant liczył na ich małe tłumienie, nie przeszkadzała mu ich duża średnica ani sztywność, nie widział problemu w braku możliwości zainstalowania na ich końcach odpowiednich złącz.
Niewątpliwą i chyba jedyną zaletą proponowanego rozwiązania była bardzo niska cena tego typu kabla, która (jak sprawdziłem) wynosi 47 groszy za metr bieżący. Nie wiem, czy projektant w ogóle zastanawiał się nad tym, jak zachowa się kabel przeznaczony do transmisji sygnałów radiowych z zakresu fal decymetrowych podczas transmisji sygnału wizyjnego o widmie mieszczącym się w przedziale od prądu stałego do kilku MHz. Czy zastanowił się nad tym, że ten konkretny typ kabla ma żyłę środkową wykonaną z żelaza, o dużej rezystancji, co na długich trasach spowoduje bardzo silne stłumienie sygnału wizyjnego? Czy pomyślał o skuteczności ekranowania? Na koniec – czy wziął pod uwagę fakt, że ten konkretny typ kabla nie nadaje się do instalacji zewnętrznej? W jaki sposób chciał wprowadzić dziesiątki grubych, sztywnych kabli do pomieszczenia z aparaturą i jak chciał podłączyć je do rejestratorów umieszczonych w szafie instalacyjnej?
Jeśli pominąć absurdalność całej koncepcji i przyjąć, że ktoś chciałby koniecznie zrealizować tego typu pomysł, należałoby raczej zastosować typowy kabel RG59 w wersji ziemnej oraz kamery ze wzmacniaczami wyjściowymi, pozwalającymi na skorygowanie wpływu długości trasy kablowej. Chcąc uniknąć kryptoreklamy, wspomnę tylko, że typ tych kamer jest powszechnie znany na rynku telewizji dozorowej i że zapewniają one poprawną transmisję sygnałów wizyjnych na odległość do 1200 m. Możliwe, że nasz projektant tego nie wiedział, bo dotychczas zajmował się jedynie telewizją kablową i był to jego pierwszy projekt z dziedziny CCTV.
Jak widać, liczba popełnionych błędów jest tak duża, że nikt o zdrowych zmysłach w ogóle nie brałby tego projektu pod uwagę. Nikt poza inwestorem, który, nie będąc fachowcem w dziedzinie systemów monitoringu wizyjnego, zawierzył projektantowi i poparł chorą koncepcję systemu sieciowego, który de facto sieciowym nie był. Jak widać, nie wszystko złoto, co IP, zdrowy rozsądek nadal obowiązuje.
I tym stwierdzeniem kończę swój artykuł.
Andrzej Walczyk
Zabezpieczenia 6/2008